Rozmowy kwalifikacyjne w Grant Thornton

Moje relacja:

Rozmowę wspominam pozytywnie chociaż wtedy nie dostałam od nich propozycji pracy. Opowiedziałam jakie mam doświadczenie w księgowości, gdzie się uczyłam, na ile jestem samodzielna w pracy, czy potrafię prowadzić księgi rachunkowe, że mam zdolności analityczne i że znam angielski, ale średnio. Powiedziałam od kiedy mogłabym teoretycznie zaczynać pracę o ile chcieliby mnie przyjąć, jakie kwestie finansowe by mnie zadowalały a na koniec czy lubię pracować z klientami bo tutaj jest taka potrzeba żeby się komunikować z klientem. Nie pamiętam tylko czy w trakcie tej rozmowy był czas na moje pytania i czy o coś pytałam...

Moje relacja:

Niestety uczestniczyłam tylko w pierwszym etapie rekrutacji to znaczy w rozmowie kwalifikacyjnej, która zresztą nie wydawała mi się bardzo trudna. A jednak ostatecznie nie zaproponowali mi pracy. Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć jak taka rozmowa wyglądała to proszę bardzo. Zwyczajnie były pytania na temat doświadczenia mimo, że miałam małe, na temat angielskiego i jakie mam oczekiwania. Pojawiły się proste pytania na podstawową wiedzę, której głupio nie mieć. Zostałam zapytana o umiejętność tworzenia analiz finansowych i dyspozycyjność. Mniej więcej tak to przebiegało, bo więcej pytań już nie pamiętam. Miło, że przynajmniej dają znać czy warto dalej czekać na ofertę od nich.

Moje relacja:

Przydarzyła mi się jedna rozmowa w Grant Thornton. Na rozmowie poza odpowiadaniem na pytania musiałam jeszcze wypełnić test sprawdzający znajomość angielskiego. A zadawane mi pytania opierały się na doświadczeniu zawodowym, tym czego się nauczyłam podczas pracy, czego chcę się nauczyć, gdzie się widzę w przyszłości, czy jestem komunikatywna i zorganizowana. Dopytali mnie kiedy mogłabym zaczynać i jakie pieniądze by mi odpowiadały. Nie wiem może za dużą kwotę powiedziałam albo zwyczajnie znaleźli sobie innego lepszego kandydata.

Moje relacja:

Bardzo sympatyczna rozmowa. Takie mam spostrzeżenia po spotkaniu w GT. Co mi się bardzo podobało, że odpowiadają każdemu czy się udało czy trzeba sobie szukać czegoś innego. Mi to się trafiły pytania co bym chciała robić w przyszłości? Czy znam się na rachunkowości? Czy chcę te praktyki zrobić tak dla siebie czy potrzebuję na studia? Czy będę dyspozycyjna tyle ile potrzebują? Czy umiem obsługiwać programy z pakietu Office? Kiedy mogłabym przyjść na pierwszy dzień? Co bym się chciała nauczyć? Dodatkowe pytanie było o angielski czy znam i na jakim poziomie.

Moje relacja:

Normalnie słyszałam, że oni przeprowadzają 2 rozmowy rekrutacyjne. U mnie tak samo przeprowadzili 2. 1 z osobą z HR 2 z przyszłym szefem. Nie miałam wielkiego doświadczenia tylko niecały rok to o tym opowiadałam. Tak to jeszcze mówiłam o studiach, pytali czy znam kilka konkretnych ustaw i zadali mi kilka takich wiedzowych pytań. Chcieli wiedzieć czy znam angielski, czy umiem pracować w grupie czy wolę wykonywać zadania samodzielnie, kiedy mogę zacząć pracę jeśli to mnie wybiorą z tego grona kandydatów, jakie zarobki by mnie satysfakcjonowały i czy wcześniej kiedykolwiek było tak, że pracowałam z klientami.

Moje relacja:

Standardowo na początek kliknąłem w przycisk "Aplikuj" i wysłałem swoje dokumenty. Po paru dniach zadzwoniła do mnie pani z Grant Thornton żeby umówić się na rozmowę kwalifikacyjną. Spotkanie prowadziła ta sama pani i menadżer zespołu, do którego chciałem się dostać. Rozmowa trwała ponad 40 minut, ale w ogóle nie było powodu do stresu. Przedstawiciele Grant Thornton starali się, żebym nie był zestresowany tylko opowiadał o sobie. Najpierw padło parę pytań na rozluźnienie, później konkretnie pytali dlaczego chcę przyjść na staż do nich, jak jest u mnie z obsługą Excela, czy lubię swoje studia i dlaczego takie wybrałem, czy mogę powiedzieć coś o swoich zainteresowaniach po angielsku i czego chce się nauczyć. Oprócz tego jeszcze dowiedziałem się jakie byłyby moje przyszłe zadania i jak wygląda staż w ich firmie. Bardzo pozytywnie

Moje relacja:

Grant Thornton rekrutował do działu prawnego. Wysłałam swoje CV i list motywacyjny i spodobałam się na tyle, że oddzwonili. Umówiłam się na rozmowę kilka dni później. W trakcie spotkania oprócz standardowych pytań: oczekiwania wobec pracodawcy, co chcę robić za pięć lat, jakie mam doświadczenie, co konkretnie robiłam w poprzednich firmach, jak mi się podobały studia prawnicze, czy uważam się za osobę dokładną itp. dostałam też testy. Jeden test miał sprawdzić moją znajomość języka angielskiego (powiedziałabym, że był tak na poziomie B2, czyli zadeklarowanym przeze mnie w CV). Drugi dotyczył znajomości prawa gospodarczego, ale wydawał mi się całkiem łatwy. Co fajne, rzeczywiście skontaktowali się ze mną po ukończonej rekrutacji. Wiem, że to nie zawsze się zdarza, nawet jeśli to obiecują, więc plus dla nich.